W grudniu dwie uczennice naszej szkoły Wiktoria Flis i Sonia Paurowska wzięły udział w debacie oksfordzkiej na temat : Czy samorządy uczniowskie są potrzebne? W spotkaniu organizowanym przez Zespół Szkół w Lubiczu wzięli udział przedstawiciele uczniów z placówek w naszej gminie. Nasze uczennice reprezentowały opozycję. W swoich przemówieniach z humorem przedstawiały argumenty świadczące o tezie zdobywając podziw i uznanie jury i pozostałych uczestników debaty. Nasze uczestniczki po spotkaniu uhonorowano dyplomami. Naszym koleżankom gratulujemy!
Oto teksty ich przemówień:
Szanowny Panie Marszałku, szanowne jury!
Drogie Panie i drodzy Panowie !
Zebraliśmy się tutaj w tym zacnym gronie, aby dyskutować o samorządności. Ale czy rzeczywiście jest ona nam potrzebna ? Przecież podmiotem samorządności jest uczeń. Kim jest więc nasz uczeń ?
To najczęściej sfrustrowany i zapracowany młody człowiek. Na jego barkach są sprawdziany, lektury i mnóstwo innych obowiązków.
Dzień naszego ucznia rozpoczyna się wściekłą pobudką przez budzik, następnie je zdrowe, więc najczęściej niesmaczne śniadanie i idzie niejednokrotnie w deszczu lub śniegu do szkoły. Kiedy już tam strudzony dojdzie, okazuje się, że ma klasówkę z matematyki. Gdy wreszcie zaskoczony już napisze niezapowiedzianą kartkówkę, jest koniec lekcji i krótka przerwa. Żaden to relaks, wrzaski i piski współwięźniów przy groźnych spojrzeniach nauczycieli. Następna lekcja to historia: pani przepytuje każdego po kolei i tak z lekcji na lekcję. Uczeń zmęczony po pierwszej godzinie i zirytowany jak zwykle za krótką przerwą jeszcze musi opowiadać o historii, a przecież każdy wie od dziecka, że co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Następne lekcje to dwa W-F. Dziś bieg na sześćset metrów, uczeń zmęczony, bo pobudka, potem sprawdzian, nudna historia i jeszcze ten ruch. Każdy kto kiedykolwiek uprawiał jakiś sport, zna starą maksymę: przez sport do kalectwa. Na drugiej godzinie gra w siatkówkę, dobrze, że to gra zespołowa, można odpocząć, gdy inni się męczą. Następną lekcją jest j. polski. Jak długo można uczyć się jednego języka? I to nieszczęsne czytanie lektur. To dopiero piąta lekcja, a najczęściej uczeń ma ich siedem!
Kolejna tortura to angielski. Na angolu pani o gramatyce stale mówi, a my nic nie rozumiemy. Czy można być szczęśliwym w kraju z 16 czasami czasownika? Po angielskim na naszego ucznia czeka wychowanie do życia w rodzinie. Cóż, nastolatek na te tematy już dawno wszystko wygooglował.
Po tych męczarniach uczeń zmęczony i zirytowany wraca do domu. A tu dużo obowiązków: zrobienie bałaganu w pokoju, zużycie wszystkich naczyń z kuchennej szafki, irytowanie starszego brata, dbanie o więzy towarzyskie w Internecie, odkładanie nieodrobionych lekcji na kolejny dzień. I gdzie tu znaleźć czas na samorząd szkolny?
Dziękuję za uwagę !